Grzego Grzego
560
BLOG

Jak wybierać sędziów

Grzego Grzego Sądownictwo Obserwuj temat Obserwuj notkę 39


Od jakiegoś czasu próbuję znaleźć sposób na to bym ja, zwyczajny wyborca (wykształcenie średnie) mógł sensownie dokonać wyboru sędziego, bo tylko wtedy władza sądownicza  będzie niezależna od pozostałych, a równocześnie będzie mieć właściwą legitymację, kiedy będzie pochodzić z wyborów powszechnych. Jak tego dokonać, kiedy jak ja zna się jednego sędziego - towarzysko? Innych trzech spotkałem w sądzie, ale to nie dało mi ułamka wiedzy potrzebnej do podjęcia wyborczej decyzji. Do tego dochodzi znajomość medialna sędziów, na których i tak nie przyjdzie mi głosować. Jak wybrać?


Mam pomysł jak sądzę wart rozważenia. W jednomandatowych okręgach wyborczych o wielkości ok. 2 tysięcy wyborców byłoby możliwe poznanie kandydatów w stopniu wystarczającym. W takich warunkach wybór około dziesięciu tysięcy ławników/sędziów pokoju w sensowny sposób byłby możliwy. Wykształcenie prawnicze nie byłoby przeszkodą w kandydowaniu. Tak wybierani sędziowie w sposób jawny wybieraliby sędziów wyższej instancji i tak aż do sądu najwyższego i jego prezesów. W każdej chwili od momentu zgłoszenia swojej kandydatury powinni jawnie deklarować kogo na wyższym stopniu popierają. W każdej chwili od momentu swojego wyboru mogliby to poparcie przekazać komu innemu (z uzasadnionego powodu). Wyborcy w ten sam sposób mogliby odwołać sędziego szczebla podstawowego/ławnika wybranego w ich okręgu. Sędzia sprawowałby swój urząd do odwołania lub rezygnacji. Wyborca w chwili podejmowania decyzji znałby nazwiska sędziów wszystkich instancji których swoim głosem wspiera. Na dobrą sprawę często wystarczyłoby mieć opinię tylko o jednym z tej drabinki, by dokonać wyboru. Sędzia szczebla podstawowego wybierany powinien być kwalifikowaną większością głosów podobnie jak prezydent. Odbywałoby to się w jednej turze głosowania. Aby to było możliwe każdy kandydat powinien uszeregować swoich rywali w preferowanej przez siebie kolejności w jakiej przekazywane im byłyby jego głosy w przypadku, gdyby sam wcześniej odpadł. Po każdym liczeniu odpadałby kandydat, który uzyskał najmniejszą liczbę głosów. Jego głosy komisja doliczałaby wskazanemu przez niego na najwyższym miejscu kontrkandydatowi, który wcześniej nie odpadł. W ten sposób dokonałoby się „pierwsze liczenie” i wszystkie kolejne do uzyskania wymaganej większości kwalifikowanej – bardzo prosto i szybko. Technicznie wyborca miałby bardzo ułatwione zadanie, a jawność poglądów kandydatów byłaby niespotykana.


Grzego
O mnie Grzego

To ja jestem temu winny. Gdybym był dostatecznie mądry, zaangażowany, "miał jaja" i dość charyzmy to rządziłbym dziś Polską i oczywiście czynił to dobrze. Nie robię sobie z tego wyrzutów, bo przecież wszyscy być tacy nie mogą. Robię co potrafię i czynię to na przykład tutaj. Rocznik '55, wykształcenie średnie techniczne, nie jestem członkiem ani sympatykiem żadnej partii. Zawsze uczestniczę w wyborach.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo