W referendum o wyniku decyduje każdy z nas poprzez swój głos. Uznaje się je za wyższą formę demokracji. A czy przyszło komuś do głowy że podobnie mogłoby być na co dzień w sejmie, że niekoniecznie trzeba ogłaszać referendum by tak było? Jeśli przyjąć zasadę, że głosując na kandydata do parlamentu, powierzamy mu swój głos na całą kadencję, że w sejmie poseł głosowałby głosami wszystkich swoich wyborców, tak właśnie by było. Pomysł to oczywisty, czy szalony? Dlaczego nie wpadli na to twórcy demokracji pośredniej? Odpowiedź jest prosta: nie mieli komputerów i taki system paraliżowałby pracę parlamentu. Ale przecież nie dziś. A właściwie co by to zmieniło?
Bardzo dużo!
Komplikując niedostrzegalnie procedury sejmowe, ułatwiłoby znacznie wybór reprezentatywnego parlamentu. Podział okręgów wyborczych można by swobodniej dostosować do układu administracyjnego. Poseł z większego okręgu miałby więcej głosów Powierzonych do zdobycia, gerrymandering nic by już nie dawał kombinatorom. Reprezentacja parlamentarna byłaby lepsza, bardziej proporcjonalna. Nie byłoby tak, że poseł, który otrzymał jeden głos, albo i nie – ma tyle samo władzy co ten który uzyskał poparcie kilkudziesięciu tysięcy wyborców. Skończyliby się BMW. Muły sejmowe i wyborcze nie byłyby już potrzebne, ba stałyby się zagrożeniem dla ilości głosów „powierzonych” przypadających na miejsca mandatowe. Listy wyborcze skróciłyby się do niezbędnego minimum i zmieściłyby się na jednej kartce (to oczywiście gdyby ostała się obecna ordynacja). Pozycja posła nie zależałaby już tylko od prezesa. Liczenie głosów w komisjach wyborczych byłoby łatwiejsze, a wyborca miałby znacznie ułatwiony wybór. W oparciu o tę zasadę dałoby się stworzyć różne ciekawe ordynacje wyborcze.
Posłowie tak umocowani powinni mieć uposażenie odpowiednie do swej siły głosów ( chyba tylko dieta powinna być jednakowa). Czas na wystąpienia również powinien być dostosowany. (A tak na marginesie – poseł zakłócający komuś wystąpienie powinien oddawać mu potrójną ilość swojego czasu.:) )
Oczywiście referendum nadal miałoby sens, demokracja prawie bezpośrednia to jednak nie to samo.
Co na to konstytucja? - Nic.
A co Wy na to?
Komentarze